Skazani na Shawshank – nigdy nie jest tak źle żeby nie mogło być lepiej
Morderstwo, wyrok, podwójne dożywocie i jedno z najgorszych więzień w Stanach Zjednoczonych. Wydawało by się, że już nic z tym się nie da zrobić, a jednak wszystko zależy od nas. Skazani na Shawshank to ekranizacja książki Stephena Kinga o tym samym tytule. Film został nakręcony w 1994 roku i do dziś wymieniany jest jako jeden z najlepszych filmów wszech czasów. Pierwszy raz miałam przyjemność oglądać go jakieś 15 lat temu i od tamtej pory jest to jeden z tych filmów które oglądam systematycznie, a zwłaszcza w momentach największych problemów życiowych. Pomimo przygnębiającej momentami tematyki w ostateczności podnosi na duchu udowadniając, że nawet w tak beznadziejnej sytuacji jak ta w której znalazł się główny bohater. Możemy znaleźć wyjście, zależne tylko od naszej decyzji.
Skazani na Shawshank czyli kolejny film o ucieczce z więzienia
Filmów o ucieczkach z więzienia jest mnóstwo. Każdy opowiada inną historię. Chyba najbardziej znaną ekranizacją „więzienną” jest nieśmiertelny „Hrabia Monte Christo”. Niestety opowieść o Hrabim jest w większości oparta na tak niskim działaniu jak zemsta. Co mnie osobiście odstrasza od tego filmu. Historia bankiera Andiego Dufresne jest zupełnie inna. Dlaczego? Bo pokazuje nam zwykłym śmiertelnikom, że nigdy nie jest tak źle żeby nie mogło być lepiej. A życie w większości sprowadza się do prostego wyboru: „Zająć się czymś i żyć, lub zająć się czymś i… umrzeć”. Ile razy tak jest, że za swoje nieszczęścia obwiniamy wszystkich dookoła pomijając siebie? Andy udowadnia nam, że nie powinniśmy się podawać tylko wykorzystywać każdą sytuacje na naszą korzyść, a zwłaszcza w momentach gdy wydaje się, że los się na nas uwziął.
Co oprócz fabuły ujęło mnie w „Skazani na Shawshank”?
Obsada w filmie jest wspaniale dobrana poczynając od głównej roli Tima Robinsa jako Andy Dufresne kończąc na drugoplanowych rolach jego przyjaciół z więzienia. Nawet złe charaktery mają w sobie „to coś”. Bez dobrej obsady nawet wspaniały scenariusz nie da rady, a w tym wypadku aktorzy, scenariusz i reżyser w połączeniu ze świetną muzyką dało wspaniały efekt:) Wybranie na narratora Morgana Freeman’a ubarwiło całą historię. Aktor oprócz roli komentatora gra również najlepszego przyjaciela bankiera. Macie tak czasami, że słyszycie w filmie wspaniały utwór, który dotąd was zamęcza w głowie aż go znajdziecie i będziecie słuchać otępiale przez kilka godzin? Ja tak miałam właśnie z piosenką czołówkową ze Skazanych. Ujęła moje serce i do dziś mam ją na swojej play liście w mp4. Stary ale jakże aktualny film, jest moją ekranizacją wszech czasów. Jeżeli nie wiecie co obejrzeć w wolne popołudnie, albo macie problem nie do rozwiązania, polecam obejrzeć Skazani na Shawshank. Mi zawsze to pomaga 🙂
A Wy macie jakieś swoje filmy które oglądacie w sytuacjach kryzysowych bądź w decydujących momentach życia?